poniedziałek, 16 września 2013

Midnight in Paris


Dzisiaj, z małym opóźnieniem, będzie pół paznokciowo i pół kosmetykowo :)
Przedstawię wam chyba mój ulubiony zestaw do urozmaicania codziennego wyglądu :) (zdjęcia.. cóż. Robione wieczorem, po całym dniu)


Żelowy eyeliner "01 Midnight in Paris" + pędzelek z Essence.
Od kiedy zaczęłam interesować się wizażem i kosmetyką paznokci to moją zmorą były kreski (tzw jaskółki). Żadne kredki, ani tym bardziej linery w formie płynnej. Dopiero gdy w moje ręce wpadły te maleństwa zaczęłam rozumieć tę sztukę ;)
Nadal dużo do perfekcji mi brakuje i regularnie odstawiam i wracam do tego sposobu malowania oczu. Teraz jestem w fazie powrotu :)

 Tak jak pisałam, zdjęcia robione są wieczorem, po długim dniu. Więc mniej więcej możecie zobaczyć jaką trwałość ma żel :). Zawsze jeszcze nakładam na produkt cień do powiek. Jako, że cierpię na brak czarnego, zastępuję go granatowym, dlatego kreska nie wygląda na taką czarną jak w rzeczywistości.
Nie przepadam za kreskami typu pin-up. Nie pasują raczej do mojego oka i typu urody.




Pędzelek jest niedrogi, a bardzo dobry. Nie trzeba wydawać majątku za fajny produkt. Dużo dziewczyn narzeka, że ich pędzelki się strzępią, włoski zmieniają długość, wypadają. Na zdjęciu widzicie mój pierwszy i jedyny do tej pory pędzelek :) ma już dobre 1,5 roku. Rzeczywiście trochę zmienił kształt, ale nadal jest w stanie narysować dobrą, solidną kreskę. Na zdjęciu wyżej widać, że nadal trzymam go w oryginalnym opakowaniu. Nie jestem zbyt systematyczna przez co nie myję go po każdym użyciu, tylko wycieram dokładnie w wacik (zła ja :( ) I mimo wszystko jeszcze żyje :D



Co do żelu. Na opakowaniu jest napisane, że ma 6 miesięcy przydatności. Osobiście mam go trochę krócej niż pędzelek i też jest w dobrym stanie. Dla mnie niemożliwym jest zużycie takiej ilości produktu w takim czasie, kiedy nie używam go codziennie ani nie poprawiam makijażu. Nie zauważyłam żeby stwardniał, sypał się. Trzymam go denkiem do góry oraz zawsze szczelnie zamykam. Ot cała sztuka i działa :)



Jak dla mnie, jest to najłatwiejszy sposób dla osób z takimi problemami jak moje. Naprawdę dużo łatwiej namalować kreskę (i później ją poprawić!!) tym zestawem niż czymkolwiek innym. Świetne produkty dla osób początkujących. Dodatkowo moje dłonie się trzęsą (nie jest to Parkinson, ale czynności wymagające precyzji są dla mnie ciut trudniejsze :P) i bałam się, że zupełnie nie trafię pędzlem tam gdzie bym chciała. A tu po kilku próbach i oswojeniu się z "narzędziem" ... Wszystko super! Polecam z całego serca.

________________________________________________________________

A drugą połową posta będą znów paznokcie :)
Konkretnie drugie podejście do lakieru z Golden Rose o numerze 201 czyli ślicznego, jasnego nude beżu.

Jest to moje drugie podejście. Kupiłam go przed wakacjami i chwilę później, po użyciu bardzo się rozczarowałam. Pierwszej warstwy praktycznie nie było widać, dodatkowo zostawiała okropne smugi. Z drugą wcale nie było lepiej.

Ale w zeszłym tygodniu postanowiłam przełamać się i znów podjąć próbę. I znalazłam całkiem niezły sposób na ujarzmienie tegoż lakieru :)






Tak, to jest owa pierwsza warstwa. Daje lekkie mleczno-beżowe wykończenie, ale oczekiwałam, że będzie trochę bardziej na pigmentowany. Na zdjęciu także nie widać tych okropnych smug.





A to już druga warstwa :) Prawie pełne krycie (widać tylko delikatne prześwity). I mały akcent na palcu serdecznym.
Zachwyciłam się tym lakierem. Wystarczyły tylko troszkę grubsze dwie warstwy.



Brokat przełamujący beż to top coat z Essence o numerze 10 glorious aquarius :)











Na dziś to tyle :) Dzięki za zaglądanie :)

sobota, 7 września 2013

Produkt - cud!

Wybaczcie małą przerwę, ale pod koniec wakacji zalałam laptopa (ehh tak, niezdara), teraz zaczęła się szkoła (klasa maturalna to od początku roboty mnóstwo). Zapewne teraz będę dodawała notki w weekendy bo wtedy mogę wygospodarować więcej czasu :)

___________________________________________________

Ale dość ogłoszeń. Przychodzę dzisiaj do was z moim prawdopodobnie odkryciem roku!
Mianowicie, chodzi tutaj o odżywkę do paznokci firmy Eveline - Nail Therapy 6 w 1



















Jest wiele więcej rodzajów tego produktu, edycja diamentowa 8 w 1, 3 w 1, preparat do skórek, wysuszacz, nabłyszczacz, utwardzacz - dla każdego coś miłego.
Cena jednej buteleczki to koszt ok 7-11 zł. (ja swoją kupiłam w Biedronce po promocyjnej cenie 7.49 zł)
Przechodząc do sedna. Moje paznokcie od wieeelu wielu lat (jeżeli nie od zawsze :) ) były jednym, wielkim ogryzkiem. Nie dość, że już same w sobie były słabe przez chorobę to jeszcze dobijałam je obgryzaniem. Nie wiem dlaczego, po prostu miałam taki brzydki nawyk. Przez jakiś czas, latem, udawało mi się mieć całkiem ładne (choć bardzo nierówne i o przeróżnych kształtach) pazurki, ale przychodził wrzesień i najmniejsze puknięcie je łamało. I kółko od nowa. Jakoś w maju usłyszałam na blogach o tej odżywce, ale jakoś mało wierzyłam w takie rzeczy, przecież skutku nie dawały nawet odżywki przeciwko obgryzaniu (tak obrzydliwe i gorzkie...) Aż do momentu kiedy ją kupiłam...
Jak tylko wróciłam ze sklepu wzięłam się za pierwszą warstwę. Głównie chodzi o to, że każdego kolejnego dnia nakłada się dodatkową warstwę i tak przez 4 dni, a piątego się zmywa i zaczyna od nowa. I uwierzcie, zrobiłam tylko tak dwa razy! od razu poczułam jak elastyczne i wytrzymałe stały się moje paznokcie. Pod koniec drugiej kuracji widziałam też, że lepiej rosną. Teraz robię taką pojedynczą kurację raz w miesiącu i to zupełnie wystarczy! Dodatkowo używam odżywki jako bazy pod lakiery, też super działa. Rosną jak nienormalne. :)
Kilka rad jeżeli macie problem podobny do mojego:
  • zawsze dobrze jest mieć pomalowane paznokcie. Nawet kosmetyczka (załamana stanem moich :D) powiedziała, że lepiej zgryzać i skubać lakier jak własne paznokcie. Sama tak wyszła z nawyku
  • jeżeli piłujecie paznokcie to na koniec róbcie to tylko w jedną stronę, żeby uniknąć rozdwajania się płytki. 
  • pamiętajcie o piłowaniu boków paznokci! Polecam pilniki papierowe lub szklane. Metalowe niszczą paznokcie
  • cążki nie są najlepszym sposobem skracania paznokci ;)
  • poświęćcie uwagę skórkom - paznokcie się odwdzięczą. Nawet po kąpieli/prysznicu wystarczy paznokciem poodsuwać je, wmasować oliwkę lub zwykły krem do rąk. Odradzam wycinania całych skórek bo to sygnał dla organizmu, że trzeba naprodukować jeszcze więcej. Jeżeli już to tylko delikatnie odstające fragmenty. 
  • jedzcie dużo owoców i warzyw, dużo pijcie i nie używajcie paznokci jako narzędzi (np do drapania czegoś, podważania itp.) 
  • odżywki czy to w formie lakieru czy do wmasowania to mus!
  • i przede wszystkim - dużo samozaparcia i pilnowanie się :)
Na dziś to chyba tyle :) mało zdjęć, ale co tu dokumentować?
Zostało jeszcze tylko ostrzeżenie!
Odżywki Eveline są na bazie formaldehydów (jest to swojego rodzaju trucizna, ale w malutkich dawkach). Jak to trucizna w małych dawkach może pomóc organizmowi uodpornić się na nią i nakręcić go do obrony w formie mocniejszych paznokci (dlatego nie zaleca się stosowania jej przez długi czas bez przerw) lub odwrotnie... Może paznokcie całkowicie zniszczyć. Nie gwarantuje wam jak preparat będzie działał na was. Ciężko tutaj cokolwiek powiedzieć. Chyba trzeba po prostu samemu zaryzykować. Ja to zrobiłam i cieszę się z tego ogromnie! :)